Jak się dobrze zakochać

Polecam portal netporady.pl, z którym współpracuję i dla którego napisałam kilka artykułów, między innymi jeden o tym, jak się dobrze zakochać.

Zakochać się – nic prostszego. Ale dobrze się zakochać – to już sztuka wymagająca wiedzy. W niedawno prowadzonych przeze mnie badaniach zadawałam między innymi takie pytanie: czy odróżniasz kochanie od zakochania? Zdecydowana większość odróżnia. Uff!

Mamy wszyscy pewną intuicję w tym temacie: najpierw jest zakochanie, a potem kochanie. Zakochanie więc to pierwszy etap. Etap zwany ślepym. Zakładamy nasze ulubione różowe okulary, które w miejscach wad naszego obiektu westchnień są pozaklejane zdjęciami Myszki Miki i Kaczora Donalda, po czym oddajemy się radosnej sielance. Jest wspaniale!

Ale zawsze przychodzi ten dzień, kiedy okulary zsuwają się z naszego nosa i przychodzi nam stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Niebezpiecznie, jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie, jak śpiewa Sidney Polak.Cała sztuka polega na tym, żeby z tą rzeczywistością się nie zderzyć jak z słupem na chodniku tylko osiąść na niej delikatnie i polubić ją mimo, że to jednak nie jest Johny Depp…

Na co więc warto zwrócić uwagę, kiedy czujemy, że czarodziejskie okulary wiszą tuż nad naszą głową? Zastosuj szybką metodę trzech P.

Metoda trzech P – pomoże ci dokonać wyboru 

Płodność. Twoja płodność.

  • Przede wszystkim szybko wykalkuluj, czy nie są to czasem twoje dni płodne. Nie doceniamy roli hormonów w naszym zachowaniu, wydaje nam się, że jesteśmy paniami swoich wyborów. A jednak może się okazać, że padłaś ofiarą maleńkiego jajeczka, a potem sama nie będziesz mogła wytłumaczyć przyjaciółkom „jak mogłam?? z NIM?!”

Pot. Jego pot.

  • To zabrzmi dziwnie, ale jest bardzo ważne: postaraj się ocenić jego zapach, gdy się spoci. Nie musi on od razu być dla ciebie przyjemny (jeśli jest – przestań czytać, rób dzieci!), chodzi raczej o to, w jakim stopniu jest dla ciebie odpychający. Istnieje coś takiego jak fizyczne dopasowanie. Jeżeli dwoje osób ma optymalnie różne geny, by spłodzić zdrowe potomstwo, to ich zapachy są dla nich wzajemnie przyjemne i przyciągające. Jeżeli więc odrzuca cię od poduszki, na której spał twój (jeszcze) Johny Depp – ściągaj okulary i idź do domu.

Cała prawda o przeciwieństwach

  • Przeciwieństwa się przyciągają – ten mit musiał znacząco wpłynąć na wskaźnik rozwodowy (o krzywej jednostajnie wzrastającej). Chociaż może rzeczywiście się przyciągają – ale nie przetrwają. Jeżeli jesteś zabieganą księgową, masz terminarz w smartfonie i kredyt hipoteczny, a w Twoim otoczeniu pojawi się niebieskooki motocyklista, który „nigdy swego domu nie miał i nie będzie nigdy miał” to może i do niego westchniesz raz, a nawet dwa. Ale kiedy będziesz chciała zaplanować z nim weekendową przejażdżkę a on odpowie: „weekend jest za dwa dni bejbe, wtedy szatan jeden wie, gdzie będę” zaczniesz niebezpiecznie zbliżać się do wspomnianego już słupa…

Prawda jak zwykle jest prosta: im mniej nas łączy, tym więcej nas dzieli. Żeby uniknąć nagłego zderzenia, lepiej zakochać się w osobie, z którą będzie nas jak najwięcej łączyło.

Wspólne zainteresowania to wspólnie spędzony czas, a wspólny czas to budowanie związku. Z dystansem podchodzę nawet do poradników mówiących o „wzajemnej przestrzeni” czyli o różnych hobby, dla każdego po jednym. Brzmi to przekonująco: „spędzacie cały czas razem, musisz mieć chwilę tylko dla siebie, pole, na którym będziesz się realizować.”

Nie wiem, czy w Stanach życie wygląda, aż tak inaczej, ale u nas w związkach zwykle widzimy się pół godziny rano (a raczej mijamy w łazience), potem pracujemy, może uda nam się wysłać do siebie jednego smsa, wracamy przynajmniej godzinę sami do domu, lądujemy razem około 18tej (jeżeli mamy szczęście mieć podobne godziny pracy)  i mamy 4 godziny na „bycie razem”.

Żeby związek przetrwał, nie ma mocnych, musimy poświęcać mu czas. Warto więc jednak mieć wspólne zainteresowania i szukać jak najwięcej wspólnych mianowników – bo im więcej nas łączy, tym mniej nas dzieli. Jeżeli po krótkim rachunku sumienia wszystkie „P” wskazują, że to nie jest ten facet, ale mimo wszystko nie masz najmniejszej ochoty ściągać swoich bajkowych okularów – nie ściągaj… Każda minuta z Johnym Deppem jest warta zderzenia z słupem.

Dodaj komentarz